czwartek, 16 kwietnia 2009

MapTool 1.3b55


Dostępne są kolejne wersje MapToola - o ile bety 53 i 54 mają swoje przykre odchyły (na tyle by ich nie polecać) to 55 wydaje się całkiem stabilna (jak na te 2h prób).
Oczywiście bez nadmiernego optymizmu - zacytuję jednego z twórców: "Have no fear ! we'll do another build if anything critical comes up".

Coś więcej o nowej wersji tutaj.

Nowe rozwiązania w wygodnej dla oka formie tutaj.

Download tutaj.

wtorek, 7 kwietnia 2009

Sesja online



Z sesjami w "realu" to mam problem - nie dość, że rzadko się trafiają to jeszcze zwykle kończą się o 4 rano, rozchodniakiem w okolicach sklepu całodobowego a potem jest już tylko kac. Nie wiem jak to się dzieje - zwykle zanim zrobimy postacie ktoś łapie pobocznego questa pt. "skocz no po coś, nocny jest tam". Po kilku takich questach nie pamiętam w co mieliśmy grać. A im dalej, tym gorzej, włącznie ze śpiewaniem pieśni patriotycznych, religijnych lub disco-polo.
Ogólnie - sesje wychodzą nam świetnie, zabawa jest przednia, szkoda, że tak tak mało na nich RPG.

No cóż - pracujemy, mamy obowiązki i własne problemy - zebranie kilku graczy w jednym miejscu i o jednym czasie swym skomplikowaniem przypomina dokowanie wahadłowca do ISS.
Więc jeśli już się spotkamy to trzeba uczcić powodzenie tak trudnej operacji (najlepiej jakimś udanym questem pobocznym).

Do bitewniaka łatwiej się zebrać - choć walka zajmuje mniej więcej tyle samo czasu co sesja to wystarczy zaledwie dwóch chętnych. No i pchając do przodu kolejne fale zielonoskórych (Waaagh!) można spokojnie pogadać o czymkolwiek, dupy Maryni nie wyłączając. No i kac jakby mniejszy.

Ale masakrowanie Eldarów lub bycie masakrowanym przez Necronów nie zastąpi porządnej sesji. I to takiej bez wokalizacji Bogurodzicy o świcie i paskudnego bólu głowy trochę później.

Pomyślałem o internecie - przecież to potężne narzędzie. Poczytałem sobie o PBF-ach, o grze przez gg (to musi być koszmar) czy innych irc-ach. Szczerze mówiąc - średnio ciekawie. Mniejsza z komunikacją - potrzebowałem stołu, przy którym gracze mogliby się "spotkać". Miejsca gdzie można coś nabazgrać (szybka mapka taktyczna), coś pokazać (np. rysunek/zdjęcie BN) czy choćby rozłożyć karty postaci. No i kostki, bez kostek nie ma zabawy (msz).

Przetrząsnąłem net. No i się nie zawiodłem na ludzkiej pomysłowości. Odpowiedzią był programy typu virtual tabletop.
Wybór okazał się całkiem spory (sprawdź tu) - testowałem, kombinowałem aż samotnie na placu boju pozostał MapTool. Program darmowy, ciągle rozwijany i o naprawdę dużych możliwościach (zadowoli nawet wielbicieli przekomplikowanych bitewniaków typu D&D).

MapTool łączy w sobie wszystko co potrzebne - środek komunikacji (czat), kostki (i to praktycznie dowolne - 6k44 - nie ma problemu) oraz stołowy blat (można bazgrać, wrzucić mapę lochów lub cokolwiek innego byle było w formie pliku graficznego). Plus kilka innych dodatków - haxiorów ucieszy pewnie możliwość oskryptowania swojego MT pod konkretne potrzeby, a zwolenników bitew - żetony oraz elementy graficzne (stamps, objects i backgrounds) umożliwiające stworzenie efektownego miejsca starcia w ciągu kilku chwil (tym samym skończyła się era napierdalanek z kalectwa graficznego MG).

Zamiast klepać kolejne linijki w okienku czata można użyć jakiegoś VOIP'a (próbowaliśmy TeamSpeaka) - co znacznie przyspiesza grę.

Oczywiście sesja online różni się od typowej sesji, gdzie gracze spotykają się twarzą w twarz.

Nie ma bezpośredniego kontaktu. Nie widać reakcji rozmówcy. Nie można "poaktorzyć" - jeśli ktoś lubi odgrywać sceny, zachwycać mimiką, gestem i tembrem głosu - to niestety, nie ten adres.
Jest tylko jeden środek wyrazu - słowa. Więc trzeba albo w miarę sprawnie władać klawiaturą albo mieć w miarę dobrą dykcję (VOIPerzy).

To największe wady sesji przez internet. Są też zalety.

Brak bezpośredniego kontaktu - gracz myśli bardziej o bieżącej akcji i o swojej postaci niż o tym kto wpierdolił ostatnie czipsy.
To, że nie widać rozmówcy - to wbrew pozorom może być zaleta - jakoś łatwiej uwierzyć, że rozmawia się ze z wielkim barbarzyńcą z toporem - nie patrząc na "jego" gracza - w rzeczywistości chudego hippisa z piwem (wszelka zbieżność przypadkowa).
Można grać nie będąc ograniczonym odległością - nieważne czy gracze są w różnych miastach czy na różnych kontynentach, to tylko kwestia przepustowości łącz.
Odpada problem z lokalem - wystarczy komp i miejsce gdzie można sobie spokojnie poklepać w klawisze.
Gra przez czat ma swój specyficzny urok - przypomina trochę wspólne pisanie opowiadania (oczywiście jest to raczej czytadło niż dzieło literackie).
Dodatkowo jest jeszcze gratka dla wszelkiej maści archiwistów - możliwości zapisania zawartości czatu - wtedy nic z sesji nie zginie. Można przypomnieć sobie co było "w poprzednim odcinku". Na spokojnie poczytać, poszukać swoich potknięć i miejsc gdzie ewidentnie dało się ciała. Poszperać za hakami na postacie graczy. Przypomnieć MG o obiecanym magicznym mieczu albo zaległych pedekach.

Nie zamierzam udowadniać czy sesja przez net jest lepsza czy gorsza. Jest po prostu inna.

Skrinszoty z sesji trevora - Aliensy i postapo na Savage Worlds.

środa, 1 kwietnia 2009

Tornado nadchodzi!


Tornado nie zdechło. Jedyny w swoim rodzaju Antykonwent odbędzie się w dniach 24-30 lipca.
3-dniowy blok programowy, 3 dni postapokaliptycznej terenówki i jeden dzień na wytrzeźwienie.

Czym różni się Tornado od fundomicznych spędów ?
- nie pojawiaja się na nim lansiarscy buce (a jak się pojawi jakiś sztuk pojedynczy to śpi w błocie)znani ze znanych portali szeroko- i dookołafantastycznych
- nikt nie wbija uczestnika w szkolną ławeczkę, z której to był wyrósł całe lata temu
- "100% alc fri" - weź powiedz to głośno i po tobie, zamiast hasełek z gatunku "hipokryzja stosowana" orgowie montują rollbar na polu namiotowym a knajpa (z żarciem i piwem) jest na terenie konwentu
- brak klas sypialnych - weź namiot albo bądź twardy i olej takie wygody - Tornado ma bliżej do biwaku niż do nasiadówy w wynajętej szkółce
- brak zarzyganych kibli - raz, że obowiązuje niepisana kultura picia a dwa, że dookoła są połacie lasu(uwaga - w czasie terenówki zakładaj gogle w lesie, to teren ASG-frików a nikt nie chce dostać kulki z 400+ fps)
- za przeginanie w kwestii używek można dostać po ryju (jak masz znajomości) lub wylądować na myjce (izba wytrzeźwień) - działa - jakoś nie ma przegięć (no może z wyjątkiem nieszczepionego gościa w białym golfie :D )
- ludzie i atmosfera - brak poważniejszych animozji (typu fandomicznego) i dużo dobrej zabawy, na stolikach w knajpie leżą asg-spluwki, komórki, portfele, laptoki - nigdy nic nie zostało "pożyczone"

POLECAM.

Chcesz wiedzieć coś więcej - zajrzyj na stronę antykonwentu.

TO NIE JEST PRIMA APRILIS