wtorek, 10 lutego 2009

Sesja #1 [FATE/Neuroshima]

Na dobry wieczór serwer odmówił posłuszeństwa. Po półgodzinnych zabiegach w postaci kopania i resetowania maszyny, ciskania najcięższych przekleństw oraz dzikich tańców z firewall'em udało mi się wszystko uruchomić. Do dziś nie wiem co było nie tak ani jak to naprawiłem. Ciężkie jest życie lamera.

Ale w końcu ruszyliśmy z sesją. Pojawiło się czworo graczy (piąty w tym czasie bił rekord świata w sprawnym downloadzie :) ). Ostatnie uzupełnienia, wypełnienie kart postaci i do dzieła.

Rodzina Elriców doznała niepowetowanych strat - królowa bimbrowników, Mamuśka Elric nie żyje. Zginęła broniąc rodzinnego dobytku (młynu-gorzelni) przed gangiem Piranii. Przeciwników udało się odpeprzeć ale zdąrzyli uszkodzić aparaturę do produkcji najlepszej, domowej whiskey na Florydzie. A bez regularnych dostaw pozycja Elriców na rynku (nie mówiąc o reputacji) może upaść.
Trzeba uruchomić gorzelnię - tak twierdzi część rodziny. Druga część chce jak najszybciej ruszyć za najeźdźcami w pościg. Zwycięża rozsądek (bez wódy nie ma gambli, bez gambli nie ma wojny).
Jednak nikt nie zamierza wybierać się na nocne eskapady po stalowni w Oakley żeby znaleźć potrzebne części. Po zebraniu tuzina kuzynów do pomocy, ekipa wybiera się do Dogs Bay. Szkoda tracić czas - trzeba zdobyć więcej informacji.
Na razie niewiele wiadomo o Piraniach. Ciągle powiększają tereny swoich wpływów, są agresywni, a ich bogactwo pochodzi z hodowli i produkcji neokoki (odmiana z Neodżungli). Nie jest znana lokalizacja ani plantacji, ani przetwórni ani tym bardziej bazy wypadowej gangu. Na razie.

W Dogs Bay, porcie przemytników i piratów, Piranie nie są mile widziane. Głównie za sprawą nieudanej próby przejęcia władzy nad miasteczkiem. Tubylcy wyznaczyli nawet nagrodę - za każdą dostarczoną bandanę gangera można się napić porządnego piwa. Przyjaciel jednej z postaci wskazuje namiary na podejrzaną plantację. Poleca też usługi speca od słuchania opornych przypadków małomówności.

Są pierwsze tropy. Trafia się nawet jakieś poboczne zadanko. Jeden z graczy trzyma w garści trzy deklaracje, czyli mnóstwo narzędzi, żeby pomieszać szyki MGowi.
Rozkręca się.

Sesja skończyła się szybciej niż planowałem, nie zdążyłem przekazać takiej ilości wskazówek jak chciałem, zabrakło też czasu na deser - czyli jakąś konfrontację.
Ale nic to, będą następne spotkania.

Ogólnie: dobrze ale krótko.

[Obrazki: pocztówki z podróży]

2 komentarze: