poniedziałek, 4 października 2010

Zombiekalipsa


Czyli jak przerobić zombie survival horror na zombie safari camp.

Szczegóły settingu tutaj.

Gdy padł pomysł “gramy w zombie” myślałem o jakimś lekkim hack’n’slashu - przebić się przez ileśtam przecznic zazombionego miasta by dotrzeć do strefy zabezpieczonej przez wojsko.
Jednak przy tworzeniu postaci wyszło, że nie będę miał tak lekko. Dostałem dobre, komiksowe postacie i żal byłoby je tak marnować na zwykłej rąbance.
Dodatkowo Xantor zagrał va banque - nie tylko dorysował wiele kresek w szkicu świata, ale pośrednio wyznaczył też cel dla “drużyny” - chce dowiedzieć się co spowodowało tę plagę. Pośrednio - bo to jest prywatny cel jego postaci, ale pozostali pójdą za nim, bo moi gracze zwykle nie odpuszczą sposobności do zadymy.

Zastosowaliśmy zmodyfikowane FATE3 i poszło.
Na sesji było 2 graczy - Hex i Khaki.

Co się działo.
Postaciom udaje się przetrwać pierwszą dobę. W zabarykadowanym zapleczu kafeterii przeczekują godziny aktywności amatorów świeżych mózgów. Jedynym źródłem informacji jest włączony telewizor - kanał 61 informuje o skażeniu miasta i pierwszych krokach rządu w celu zapobieżenia rozprzestrzenianiu się zagrożenia. O pomocy dla mieszkańców miasta nie powiedziano wiele bo i niewiele zrobiono.
Na razie zasady są proste - dzień należy do ludzi, noc do zombiech. Gracze mają ok 10 bezpiecznych godzin do wykorzystania w ciągu doby.
Rano postacie wychodzą na opustoszałe ulice a “ich” gracze mają gotowy plan. Plan przetrwania. Dowiedziałem się wtedy, jak bardzo mam przejebane.

Ekipa czyli postacie graczy (aktywnych i offline) oraz 4 BN’ów ruszają w kierunku najbliższego posterunku. Cel graczy jest prosty - albo znajdziemy pomoc albo nazbieramy sprzętu. Posterunek jest opuszczony, ale w pobliżu zbrojowni odpoczywał sobie wielki, spuchnięty zombie (uważam, że konfrontacja co jakiś czas jest wskazana).
Standartowo - MG opisuje sytuację (nawet mapkę narysowałem - czyli kilka prostokątów), potem następują deklaracje graczy. Spuchnięty zombie staje się jeszcze fajniejszy.
Nie lubię wszechwładzy MG, więc ograniczam ją jak mogę. Stosuję Słoik (dla niektórych, to może brzmieć strasznie) - zasada jest prosta - im więcej punktów gracze tu wrzucą, tym większe możliwości będzie miał MG ale za to będzie więcej PDków.
Zaczyna się konflikt.
Zombie bez trudu przebija się przez ścianę bocznego pomieszczenia do holu, gdzie stoją postacie. Następuje taktyczny odwrót pod osłoną miotacza ognia i ostrzału BN’ów.
Sprytnie wydane PLki zapewniają dodatkowy czas. Czas na upieczenie wielkiego, śmierdzącego monstrum. Aspekty i PL’e latają jak wściekłe. Jestem bez szans, gracze pokazali mi wszelkie braki Słoika (ekipo, wywalam Słoik - będzie coś innego :D).
Wykorzystuję Aspekt zdeklarowany przez gracza (Wypełniony gazem) i detonuję zombiaka wraz z częścią posterunku. Graczom udaje się uniknąć strat dzięki zimnej krwi lub technicznym zdolnościom (this is FAAAATE!).
Udaje mi się urwać wiele godzin z dzisiejszego dnia, ale gracze w końcu docierają do zbrojowni wynosząc LAW’a, broń dla BN’ów i wiadro amunicji. Wracają do tymczasowego domu i spędzają tam bezpiecznie noc (stosuję rzut 4kF - poniżej zera (wczesna faza infekcji) - coś was odwiedzi, w ciągu tej sesji ani razu nie wypadło nic na plus).

2 doba - poranny szaber i zabezpieczanie kafeterii. Postacie budują flarę - coś co ma dać sygnał kłębami niebieskiego dymu. Udaje się to odpalić na dachu a śmigłowiec telewizyjny dostrzega ocalałych. Przerabiają kafeterię na twierdzę używając czego tylko się da i otaczają się polem minowym z porzuconych samochodów.

3 doba. Gracze kombinują. Starannie przeglądają karty BN’ów.

Gracze: Mamy hackera ?
MG: Macie
Gracze:Działa internet ?
MG: Działa.
Gracze: Komórki działają ?
MG: Działają

Nie mam pojęcia jak zombiasy mogłyby wyłączyć net albo sieć GSM więc co mógłbym powiedzieć ? Cwani gracze.
Postacie zdobywają bezpośredni numer do oficera zajmującego się akcją w mieście (hacker i PL’ki kontra baza danych Gwardii Narodowej). Dzwonią i wzywają pomocy. Na tyle uporczywie, że dostają obietnicę ewakuacji wojskowym śmigłowcem.
Od tej pory, gracze uważnie śledzą doniesienia w necie. Znaleźli nawet filmik na youtube ze swojego odpalenia flary na dachu. Pada pomysł prowadzenia własnego bloga i zarabianiu kasy na jego oglądalności.

Przed zmrokiem pojawia się dwójka ocalałych ludzi i proszę o wejście - po negocjacjach starannym zbadaniu (w ekipie jest lekarz) zostają umieszczeni w prowizorycznej izolatce na obserwacji.
Ocaleńcy przynoszą niepokojące wieści - w mieście pojawili się nowi zombie. Są szybcy i mogą znieść światło słoneczne przez dostatecznie długą chwilę, by wciągnąć ofiarę w ciemność.

4 doba - jak zwykle - szaber.

Gracze: Potrzebujemy leków.
MG: Jest w pobliżu szpital.
Gracze: Szpital - całkowite nie. Znajdź coś, co nie ma kostnicy ani prosektorium.

Nie ma jak zakupy w supermarkecie - 7 pięter raju dla konsumentów. Teraz w dodatku wielkość zakupów ogranicza wyłącznie pojemność wózków sklepowych a nie limit na karcie. Gracze obładowali się medykamentami, sprzętem oświetleniowym i generatorami prądu.
Drużynowy piroman nie mógł się oprzeć pokusie i stworzył kilka niebezpiecznych zabawek.

Nadlatuje obiecana pomoc - śmigłowiec - wszyscy wbiegają na dach budynku. Załoga wyrzuca sznurową drabinkę i przystępuje do akcji ratunkowej.
Happy end ? Nie, nie. MG widział za dużo słabych filmów.
Zombiatyczna bestia dopada helikopter jednym skokiem z sąsiedniego budynku. Postacie próbują ostrzeliwać bestię masakrującą pilotów, niestety nie udaje się ta sztuczka. Dodatkowo śmigłowiec może runąć na dach i pogrzebać postacie. Ale od czego jest zdobyczny LAW ?
Tak podobno rozwiązuje się problemy w Rosji (Aspekt postaci gracza). Śmigłowiec zostaje zestrzelony wraz z bestią, rozbija się na ulicy poniżej detonując samochody pułapki rozstawione przez graczy. No co, MG też lubi fajerwerki.

Wśród graczy pojawia się lekka paranoja - czy przypadkiem zaraza nie rozprzestrzenia się za pomocą wodociągów ? Ktoś pił wodę z kranu ? Oczywiście żaden z graczy. Ale jeden z BN’ów trafia do izolatki.

5 doba - co zaskakujące nie było szabru.
Gracze planują znaleźć bank, ufortyfikować go - tak by mieć bezpieczne miejsce za dnia a na noc zamykać się w sejfie.
Najbliższy bank znajduje się na 30 piętrze drapacza chmur. Windy nie działają, na szczęście kamery tak. Za ich pomocą udaje się odnaleźć na jednym z pięter żywą dziewczynkę, ekipa dziarsko rusza z odsieczą po schodach przeciwpożarowych. Na 10-tym piętrze postacie natykają się na śniadające właśnie zombiaki.
Konflikt zaczniemy na następnej sesji.

Ogólne wrażenia - nie sądziłem, że z zombich można wycisnąć tyle zabawy. Przed sesją maglowałem różne idee żeby gracze się nie nudzili. Zupełnie niepotrzebnie - pomysły graczy napędzają grę i to z dużym impetem.

Dziękuję za świetną sesję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz